wtorek, 12 czerwca 2012

Lutowanie nagrzewnicy

Czołem
Nie cierpię takich sytuacji, wyobraźcie sobie jedziecie z całą rodziną do domu, do przebycia jeszcze 135 km i wtem przestaje działać grzanie w samochodzie, a na zewnątrz mróz -7 stopnie. Małolaty marzną żona narzeka ja cały zestresowany. Dobrze, że należący do mnie Land Cruiser HDJ 80 ma 2 nagrzewnice i wysiadła ta przednia a tylnia działała, więc jakoś dotarliśmy. Na drugi dzień żona kicha i dzieciaki również zaczęło brać. Wobec tego sunę do mechanika i rozbieramy cały kokpit praca na kilka godzin, przy okazji parę zaczepów plastikowych się popsuło (na pewno same się popsuły). No, ale w porządku nagrzewnica wygrzebana a w środku tyle brązowo-rudej mazi gnoju, że zgroza. Przemywałem to cały dzień, wlewałem kwas solny i sodę, udało się wyczyścić do tego rzecz jasna kilkukrotne czyszczenie całego układu chłodzenia. Ile tam było syfu takiej rdzawo-brunatnej mazi, podejrzewam, że wcześniejszy właściciel pragnął uszczelnić chłodnicę i dodał największe przekleństwo z dodatków do samochodu, jakie człek mógł wymyślić.
- uszczelniacz do chłodnic, ten gnój oblepił ścianki wewnątrz układu chłodzenia i stąd mój kłopot.
Niemniej jednak to nie koniec. Okazało się, że nagrzewnica ma nieszczelne oba króćce, wlotowy i wylotowy, myślę, że dlatego ktoś wlał to świństwo. Jak przemyłem nagrzewnice to dało się zobaczyć te rysy na rurkach mosiężnych. A jeszcze dodam, że poprzednio w samochodzie cały czas było czuć  woń płynu chłodniczego, ale nie wiedziałem, co może być przyczyną w tej chwili już wiem.
   No i obecnie kłopot, co robić? Nowa nagrzewnica wartość kosmiczna jak większość oryginalnych części do Land Cruisera ( mój rocznik 1994 HDJ 80), na allegro szukałem, ale nie znalazłem zresztą nawet to, jaką miał bym gwarancję, że wsio z nią było by ok. No i tu zdecydowałem wziąć sprawę w swoje ręce, ponieważ moim hobby  jest odlewnictwo rekonstrukcyjne min. sprzączek do pasów średniowiecznych, i jedną z technik w całej tej zabawie jest lutowanie twarde, więc. Oczyściłem obydwa króćce kwasem lutowniczym, zmatowilem włókniną szlifierską, odpaliłem mój super palnik perun,  lut srebrny w rękę i cheja. Na polutowanie zużyłem prawie całą laskę lutu srebrnego różowego. Lutowałem lutem 25 procent srebra, potrzebuje on nieco większej temperatury, ale jest dozwolone nim zalewać szersze szczeliny niż lutami o wyższej zawartości srebra tymi niebieskimi żółtymi i zielonymi. Tam jest srebra 30 45 procent czyli bardzo dużo.
    Efekt był niezwykły, oprócz tego, że zalałem szczeliny to wzmocniłem jeszcze zagięte krućce na zgięciu, mechanik jak zobaczył nagrzewnicę to wyraźnie widziałem, że był lekko zszokowany, na początku mi odwodził lutowanie, jako bardzo niepewne. Ale ja wiem, że taki lut srebrny jest niesłychanie trwały, wytrzymały na korozje i tak dalej.
   Po zmatowieniu wszystkiego do kupy jeszcze raz parę godzin, zalaliśmy chłodnicę zwykłą wodą (na szczęście była odwilż ) i pojeździłem z ta wodą może godzinę. Potem wylałem ją i tak kilka razy. Na koniec zalałem płynem chłodniczym.
Jakie to boskie odczucie siedzieć w samochodzie z sprawnym ogrzewaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz